niedziela, 31 lipca 2016

Rozdział II

Zaczął mnie budzić znienawidzony przeze mnie dźwięk budzika. Od razu go wyłączyłam. Zeszłam z łóżka i rozejrzałam się po moim nowym pokoju. Wielkością przypominał mi moje stare dormitorium. Tylko że dormitorium w wieży Griffindoru dzieliła z pięcioma koleżankami. A to miałam tylko dla siebie. Podłoga była z drewna. A ściany były pomalowane na czerwono. Nad dwuosobowym łóżkiem, w którym spało się po prostu genialnie. Naprzeciwko łóżka stał kominek, w którym się paliło. A przed nim stała sofa. Obok wielkiej szafy, w której zostało mi bardzo dużo miejsca. Stała mała biblioteczka.
Zabrałam mundurek z szafy, i wyszłam z pokoju. Nasz pokój wspólny, mój i Draco Malfoya wielkością przypomina każdy Pokój Wspólny, ale ten jest tylko nasz. Jak dla mnie ten pokój był za duży jak na dwie osoby. Mieściła się tu duża sofa, i dodatkowo cztery fotele. Po jednej stronie kominka stał barek wypełniony wodą sokami dyniowymi, i oczywiście kilkoma butelkami Ognistej i winem skrzatów.
Po jednej stronie ściany znajdowała się para drzwi. Jedne do pokoju mojego. Drugie natomiast do pokoju mojego współlokatora. Po przeciwnej stronie znajdowały się drzwi do łazienki. A po środku było wyjście. Przeszłam przez pokój i weszłam do dużej łazienki. O takiej łazience jaka tutaj była marzyłam zawsze.  Białe kafelki, które były podgrzewane. Ściany były pomalowane na zielono. Na jednej ścianie było lustro a pod nim dwie umywalki. W rogu obok toalety stały dwie szafki. Na jednej był narysowany wąż a na drugiej lew. Ku mojemu zadowoleniu w łazience znajdowała się wielka wanna. A może lepiej nazwać to małym basenem? Spoglądam na zegarek, jest 6.30 do śniadania mam jeszcze dużo czasu. Decyduję się na szybką kąpiel. Nie dodałam tylko że uwielbiam brać długie kąpiele. Z mojej małej przyjemności wyrywa mnie...
-Granger, do jasnej cholery! Nie mieszkasz tutaj sama!
-Już wychodzę, spokojnie! Do śniadania jest jeszcze dużo czasu! - odkrzyknęłam, było pięć po siódmej. Przecież to jest jeszcze dużo czasu!
-Dużo czasu!? Ty sobie ze mnie żartujesz?- spytał mnie.
-Nie, ale wiesz masz ponad 50 minut...
-Tylko chciałaś powiedzieć- przerwał mi nie kulturalnie. W między czasie się wytarłam i ubrałam. Malfoy to się znaczy Draco, bo w końcu zeszliśmy z wojennej ścieżki. Mówił coś do mnie, ale ja byłam zbyt zajęta moimi włosami. Gdy mnie ktoś nie znał pomyślałby że jestem strasznie narcystyczna. Nic bardziej mylnego. Moje włosy, które powinny przypominać delikatne fale. Tak nie wyglądają. Bardziej wyglądają jakbym ich nie czesała przez rok. Po 5 minutach poddałam się i wyszłam z łazienki. Gdzie czekał na mnie mój współlokator. Nigdy nie mogłam pojąć jak dziewczyny mogą za nim szaleć. Otworzyłam drzwi.
-Proszę- powiedziałam.
-No nareszcie- Draco Malfoy nawet w rozwalonych włosach w zwykłym podkoszulku i spodenkach wyglądał dobrze. Aż za dobrze!
Wróciłam do swojej sypialni, do śniadania zostało mi sporo czasu więc wyciągnęłam ''Transmutacje dla zawansowanych'' i zaczęłam czytać. Czas przy książkach mija mi bardzo szybko, i teraz było tak samo. Czas do śniadania minął mi bardzo szybko i nim się obejrzałam już biegłam spóźniona na śniadanie. Korytarze były już puste, ale czemu ja się temu dziwię, była już 8.15. I to pierwszego dnia szkoły, co było równo znaczne z tym że wszyscy uczniowie punktualnie znajdowali się już w Wielkiej Sali. Cała czerwona, a przynajmniej tak mi się zdawało, wbiegłam do Sali. Ze spuszczoną głową, nie patrząc na nikogo, podeszłam do miejsca gdzie siedzieli moi przyjaciele. Usiadłam pomiędzy Ginny a Parvatil. Naprzeciwko mnie siedział Harry.
-Hermiono, coś się stało?- spytała Ginny, a wszyscy moi przyjaciele spojrzeli na mnie.
-Ginny, a co miało się stać?- nie rozumiałam o co im wszystkim chodzi. W pewnym sensie ich rozumiałam, bo ja się nigdy nie spóźniam. Zwłaszcza w pierwszy dzień szkoły, ale nie mogą zrozumieć, że zdarza się to każdemu?
-Jeśli Malfoy, coś ci zrobiło to Hermiono...- po wypowiedzi Harre'go zrozumiałam wszystko. Oni myśleli że Malfoy mi coś zrobił i dlatego się spóźniłam.
-Oh, więc o to wam chodzi. Możecie być spokojni ja i Draco- musiałam podkreślić jego imię- pogodziliśmy się....
-Jak to? Jak mogłaś Hermiono, z tą przebrzydłą fretką?!- dla Rona Malfoy zawsze będzie fretką.
-Ron, zrozum, zrozumcie mnie. Ja z nim przez kolejne 10 miesięcy będę mieszkać. Spędzamy ze sobą ponad 10 godzin dziennie, codzienne patrole, i zadania dla Prefektów Naczelnych. Nie mam ochoty się z kimś kłócić cały czas. Wybacz Ronaldzi, ale ja już nie mam na to siły. Jeśli tobie sprawia to radość to proszę bardzo kłóć się do woli, ale mnie już w to nie wciągaj.
Po mojej wypowiedzi nikt już się nie odezwał, nie odezwał do mnie. Przez ostatnie dni, byłam przybita, ale powrót do Hogwartu wyzwolił we mnie dawne uczucia. Brakowało mi rodziców. I choć sama przed sobą muszę się przyznać brakowało mi dawnego Rona. 20 minut przed zakończeniem śniadania podeszła do nas profesor Sinistra, z racji tego że profesor McGonagall była dyrektorką i nie wypadało żeby roznosiła plany. Dlatego też ona je roznosiła. Spojrzałam na plan lekcji, dzisiaj był czwartek. Na początek dwie godziny transmutacji, zaklęcia, przerwa na drugie śniadanie, zielarstwo, dwie godziny eliksirów i na koniec starożytne runy. Jedynie zaklęcia mieli z Krukonami, reszta zajęć była ze ślizgonami. Wyjątkiem również były runy, na które chodzili uczniowie wszystkich domów. Połowa chodziła na runy, w tym ja. A połowa na wróżbiarstwo, nigdy nie zrozumiem jak można uczęszczać na te lekcje.
-Widzimy się pod klasą transmutacji- i odeszłam. Musiałam jeszcze podejść po książki. Ostatni rok w Hogwarcie. Tak naprawdę to nie wiem co chcę robić w dorosłym życiu. Wiem o tym że wszystko zależy od tego jak napiszę OWUM-ety, więc postanowiłam że w tym roku skupiam się całkowicie na nauce. Magiczny świat jest już bezpieczny, Harry nie potrzebuję już pomocy, ewentualnie w pracach domowych. Droga na piąte piętro minęła mi bardzo szybko. Wypowiedziałam hasło i weszłam o naszego pokoju wspólnego. Szybko weszłam do mojego pokoju, i zabrałam potrzebne książki.
-Granger...
-AAAAA! Malfoy!- nie zauważyłam go jak wchodziłam do pokoju, byłam zbyt zajęta faktem że mogę się spóźnić. Biorąc pod uwagę że pierwszą lekcje mam dyrektorką a jednocześnie z moją ulubioną nauczycielką.
-Znowu Granger? Spodziewasz się tu kogoś?
-Nie, ja tylko się zamyśliłam...
-A nad czym ty tak myślisz?
-Nie twój interes- mogłam mu powiedzieć, ale po co?
-Hmmm... Na pewno nie o chłopakach, a tym bardziej o kosmetykach i ciuchach co w sumie bardzo by ci się przydało...
-Skończyłeś?
-Nie.
-....
-Już wiem! Choć biorąc pod uwagę ciebie to było oczywiste.
-Oświecisz mnie?- zaczynało mnie to powoli irytować, bo jeden Merlin wie co się w tej jego tlenionej głowie dzieje.
-To oczywiste, że o nauce...
-Z takim mózgiem to ty zdasz pewnie wszystkie OWTM-emy na Wybitne.
-Czy ty sobie ze mnie żartujesz?
-Oczywiście że- widząc jego wzrok musiałam dodać- nie.
-Słuchaj Granger- w dwóch krok znalazł się przede mną, był blisko, za blisko- to że jak na razie żyjemy w zgodzie. Nie znaczy że nie może to ulec zmianie. Nie pozwalaj sobie na za dużo, bo możesz przegiąć, jak to było.. Ah, tak strunę.
Patrzyłam mu prosto w oczy, jestem gryfonką nie mogłam pierwsza spuścić wzroku. Ale nie dałam rady, jego wzrok był tak intensywny że na chwilę musiałam go odwrócić. Akurat na zegar, który wskazywał na 9.05
-Mmmm ,Draco- zaczęłam, przecież on mnie zabije- wiesz że mamy pierwszą RAZEM transmutacje?
-Tak, a co chcesz siedzieć ze mną?
-Nie, ale jest już pięć po dziewiątej..
-CO! Granger ja cie kiedyś zabiję! A teraz chodź szybko!
Nie wiele myśląc złapał moją rękę i zaczęliśmy biec. Musieliśmy przebiec dwa pietra. Wbiegliśmy cali czerwoni i zdyszani, to znaczy dla Draco, to było nic. Ale dla mnie...
-Pani profesor przepraszamy za spóźnienie- zaczął Draco, i tym przywołał spojrzenia wszystkich obecnych w klasie. Spojrzenia od razu skierowały się na nasze złączone ręce. Od razu je puściliśmy i ja o ile byłam cała czerwona to teraz moją twarz można by pomylić z pomidorem.
-Zostaniecie po lekcji. A teraz zajmijcie miejsce.
Jedyne miejsce jakie było wolne, to to w ostatniej ławce. W dodatku, które było ''otoczone'' przez ślizgonów, Draco pociągnął mnie za łokieć i usiadłam razem z nim. Moje spojrzenie natychmiast powędrowało do Rona i Harre'go, którzy patrzyli na mnie z zawodem. Oraz na Ginny, która postanowiła jak połowa jej klasy że woli siódmy niż powtarzać szóstą klasę, nie potrafiłam odczytać wyrazu jej twarzy.
-Jak już mówiłam, zanim nam przerwano, OWTM- emy to nie są jakieś testy. Od tego zależy wasza przyszłość. Może wam się wydawać że transmutacja wam nie będzie potrzebna! Nic bardziej mylnego!- słuchałam słów, chłonęłam każde jej słowo. Na pierwszej godzinie mówiła dlaczego transmutacja jest taka ważna, a na drugiej zajęliśmy się trnsmutacją szczura w pucharek na wodę. Poziom drugiej klasy, ale byłam jedyną osobą, której się to udało.
-Grangerr...
-Tak?
-Bo ty jesteś taka mądra..
-Wystarczy poprosić
-Prooooszę.
-Powtórzę to tylko raz, machasz różdżką podobnie jak przy zaklęciu lewitacjyjnym, tylko w drugą stronę. I mówisz zaklęcie.
-Ferewarte. - usłyszałam zaklęcie i przed moim uczniem stał puchar, tyko miał ogon i przednie łapki.
-Źle wykonujesz ruch ręką- automatycznie złapałam go za rękę, machnęłam nią a on wypowiedział zaklęcie. Przed nami stał identyczny puchar jak mój, tylko ten miał pozłacane brzegi.
-Eee... dziękuje- powiedział a ja puściłam jego rękę.
-Witam, witam.
-Widzieliśmy się na śniadaniu.
-To nie było do ciebie, a do twojej sąsiadki. Blaise Diabeł van del Zabini, miło mi- kojarzyłam tego chłopaka, przed wojną stał zawsze z tył. Nigdy nie stał obok Malfoya, tylko z tył. Na posiłkach siadał zawsze albo obok, albo na przeciwko. Tak też było z Teodorem, który się właśnie obracał w naszą stronę.
-Czyżbyś z Rudevicza, przerzucił się na Granger? - spytał Teodor.
-Ile razy mam ci mówić żebyś tak na nią nie mówił....
-Kto to Rudevicz?- spytałam Dracona.
-Nie domyślasz się?- pokręciłam głową- twoja koleżanka
-Ginny? Ale dlaczego Rudevicz
-To oni tak na nią mówią- powiedział chłopak- ja tam wolę wiewiórka, o albo cegiełka, choć lisica, albo marchewka jest lepsza- Zabini mówił to z taką pasją że nie mogłam się nie roześmiać. Wzrok całej klasy skupił się na nas, a ja kolejny raz tego dnia zrobiłam się czerwona, profesorka pokręciła głową. Nie patrzyłam na nikogo, tylko na nasz pucharek.
-Wstydzisz się? - spytał mnie Draco.
-Nie, ja nie
 Uśmiechnął się tylko, ale nic więcej nie mówił. Jakie to było żenujące. Po kilku chwilach zadzwonił dzwonek moje wybawienie. Zerwałam się z ławki i byłam już przy drzwiach
-Granger, mamy iść jeszcze omówić szlaban...
Zapomniałam, co się ze mną dzieje. Musze się wziąć za siebie, bo tak być nie może. Ze spuszczoną głową podeszłam do profesorki.
-Nie obchodzi mnie dlaczego się spóźniliście. Mam nadzieje że to się więcej nie powtórzy, a teraz żegnam. Nie spóźnijcie się na lekcje. O szlabanie powiadomie was przez sowę, a teraz żegnam.
Gdy wyszliśmy Malfoy pierwszy zabrał głos.
-Granger, gniewasz się na mnie?
-Nie.
-To ok. I leć bo twoje baranie stadko czeka na ciebie i przy okazji, zabija mnie wzrokiem. Widzimy się później.
I odszedł, zostawił mnie z głową pełną myśli.

♥♥♥

Rozdział o połowę krótszy niż dotychczas, ale chciałam go dzisiaj wam go dać. Planuję dodać w sierpniu jeszcze dwa rozdziały. Liczę na wasze komentarze, to one mnie motywuje do dalszego pisania.  W ciągu max. trzech dni pojawi się rozdział na Gdy wróg zamienia się w przyjaciela, oraz chce was zaprosić na mojego bloga gdzie polecam blogi Dramione https://dhpbpmm.blogspot.com/
To tyle do następnego!
XOXO
MadzikM

















4 komentarze:

  1. Hej, podoba mi się Twoje opowiadanie, czekam na kolejne rozdziały.
    Życzę dużooo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    Spodobała mi się ta historia i na pewno będę czytać dalej, dodaję do obserwujących i czekam ;)
    Życzę morza weny i pozdrawiam
    Basiabella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do "10 zdjęć" więcej informacji tutaj :)
      http://dramione-uczucia-rodem-z-cyrku.blogspot.com/2016/09/nominacja-10-zdjec_15.html

      Usuń